Forum GOTHIC WEB SITE Strona Główna GOTHIC WEB SITE
Forum o grach z serii Gothic
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dziennik Cor Angara

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GOTHIC WEB SITE Strona Główna -> Twórczość własna użytkowników
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Vaq
Rycerz


Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 1201
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KrK
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:41, 19 Wrz 2009    Temat postu: Dziennik Cor Angara

Siema.
Kiedyś Cro napisał opowiadanie pt. Dziennik Lee czy coś takiego. Ja pomyślałem że zrobię coś takiego tylko że dziennik będzie opowiadał o ucieczce z GD Cor Angara.
PROLOG
Wszystko zaczyna się kilka dzień przed upadkiem bariery...
Dzień 1
Y'berion nie żyje, a Gomez chyba dostał jakiejś furii. Miejmy nadzieję że powiedzie się temu... ach nawet nie wiem jak ma na imię.
W każdym razie muszę mieć nadzieję że jemu się powiedzie i zniszczy barierę. Trudno powiedzieć co będzie jeśli zginie. Gomez pewnie nas wszystkich pozabija. Lester pewnie już nie żyje, a mówiłem mu że ta forteca to kiepski pomysł. Ach dzisiaj niewiele się działo. Idę spać, bo czuję że jutro siły będzie mi potrzeba...
To tylko prolog. Następne dni będą dłuższe Wink


Dzień 2
Rano jak zwykle wstałem, padało i była burza. Gomez podobno zamordował magów i wszystkich obcych z obozu. Rano nic się nie działo.
W południe też. Dopiero wieczorem. Naglę pioruny zaczęły walić dosłownie wszędzie. W obozie od piorunów zaczęły się palić niektóre domy.
Ratowaliśmy je. Baalowie i niektórzy nowicjusze rzucali jakieś czary. Strażnicy świątynni i pozostali lali po prostu wodą z wiadra.
Po kilku godzinach ognia było naprawdę dużo, zginęło wielu naszych, między innymi Darrion, Baal Orun i Caine. Właśnie się dowiedziałem że Melvin prysnął.
I tak nie przeżyje. Na bagna wysłałem dwóch strażników świątynnych do odnalezienia zbieraczy ziela.Powrócił jeden, znaleźli ich, martwych. A jego kolega został zabity przez błotne węże.
Widziałem także palący się las pewnie wszędzie indziej jest tak samo.
W nocy bariera zaczęła znikać! A burza zaczęła być jeszcze coraz gorsza. W obozie zapanował chaos. Nowicjusze uciekali.
Ja postąpiłem mądrze i przed obozem zebrałem grupkę i ruszyliśmy na plac wymian.
Tak wyglądał nasz skład gdy ruszaliśmy:
Ja, Tondral, Fortuno, Toth, Ran, Harlok, Joru, Shrat(dołączył do nas, zgodziłem się choć większość było przeciw), Talas. Reszta uciekła, albo zginęła w pożarze. Zaraz po śmierci Y'Beriona zrezygnowaliśmy z części swych imion. Ja teraz już jestem Angar. Pozostali nie nazywali się już Gor na... albo Baal...
Kiedy ruszaliśmy obozu już prawie nie było, ale las się wciąż palił. Dlatego musieliśmy go okrążyć. Poszliśmy w stronę cmentarzyska, potem poszliśmy dalej. Żadnych zwierząt nie było dlatego mieliśmy spokojną drogę. Była już noc i musieliśmy gdzieś spać. Dlatego Talas pokazał nam pewną jaskinię w której był ten...przybysz i wybił z niej gobliny.
Położyliśmy się spać. Postawiłem Rana na warcie. On potrzebuje spać, ale ja tak. Ja muszę spać.



Dzień 3
Wczoraj upadła bariera, pewnie w całej koloni zapanował chaos.
Zaraz gdy wstałem wyszedłem z jaskini. Zobaczyłem spalony las i nie było tu już tak jak dawniej. Było mroczniej.
Las przedtem był piękny. Pełno zwierząt, owoców i darów które przysłał nam Adanos. Teraz już tego nie ma. Las jest zniszczony.
Zwierzęta uciekły. Nie ma co jeść. Ale musiałem myśleć jak wydostać się z koloni. Wszyscy jeszcze spali. Oprócz mnie i Rana.
Ran siedział przed mostem. Pomyślałem że potrzeba mu towarzystwa, więc podszedłem. Rozmawialiśmy i wspominaliśmy nasze przygody kiedy jeszcze była bariera.
Wkrótce wydarzyło się coś naprawdę dziwnego. Usłyszeliśmy ryk i po chwili z lasu wybiegł ork. Trzymał w ręku topór i biegł w naszym kierunku.
Wyciągneliśmy miecze i czekaliśmy. Ork w biegu wziął zamach i chciał walnąć w nas toporem. Odskoczyliśmy obaj.
Ran zamachnął się i uderzył go w lewą nogę. Ork przykucnął, a ja wykorzystałem chwilę i wbiłem mu miecz w żebra.
Ran wbił miecz w szyję, trysnęło w niego krwią.
- To tylko zwiadowca - powiedziałem.
Ran schował miecz i powiedział do mnie.
- Może i zwiadowca. Ale i tak nie jest w terytorium orków. Myślisz że z tamtąd uciekli?
- Od upadku bariery uwierzę już chyba w wszystko.
Powiedziałem Ranowi żeby obudził Totha i Joru i żeby wysłał ich na polowanie w tych okolicach.
-Miej ich na oku. - Dodałem.
Ja sam poszedłem na zwiady. Chciałem się przekonać czy droga chociaż do starego obozu jest wolna.
Szedłem kilka minut na północ, gdy dotarłem do rzeki dalej trochę była zrujnowana chatka. Poszedłem tam i rozglądałem się z niej. Zobaczyłem, że zewnętrznego pierścienia nie ma.
Reszta jest. Zobaczyłem na wzgórze. Widziałem kilka orków którzy rozmawiali. W okół SO kręciło się trochę orków. Zastanawiałem się tylko czy SO jest wolny. Gdyby tam przejść moglibyśmy go kontrolować.
Ciekawość mnie ogarnęła i podszedłem jeszcze bliżej. Widziałem jakiś taran wbity w zachód zamku. A na murach coś srebrnego.
Zastanowiłem się co to może być, i doszedłem do wniosku że są to paladyni, przybyli z Khorinis. Gdybyśmy tam weszli uwięzili by nas. Więc przez paladynów i orków droga przez SO zamknięta. Musimy iść na około lasu bo w centrum jest niebezpiecznie.
Wróciłem do jaskini. Wszyscy już wstali. Toth i Joru niewiele upolowali. W przeciągu kilku godzin mamy 10 sztuk mięsa i 5 roślin jagodowych. Ja sam zjadłbym tyle. Ale byłem tylko o 1 sztuce mięsa.
Powiedziałem wszystko reszcie załogi i ruszyliśmy na około lasu.
Mijaliśmy dawny obóz na bagnach. Były tam tylko ruiny, aż dziwne że coś w ogóle zostało. Doszliśmy do końca, lasu już nie było.
Nikogo nie było więc spokojnie przeszliśmy. Był już teren blisko SO. Grasowały orki. Więc musieliśmy przejść na drugą stronę rzeki.
Zobaczyliśmy stado zębaczy, było ich 4. Wszyscy wyciągneliśmy broń.
Lecz staliśmy.
Nagle Shrat powiedział:
- No na co jeszcze czekamy?
I ruszył. Reszta stała. Ja tylko krzyknąłem dwa razy żeby stał. W końcu stanął, odwrócił się, a wtedy zębacz podbiegł i chwycił go za nogę i zaczął szarpać.
Shrat krzyczał i darł się, a krew z jego nogi zapełniła łeb zębacza i ziemię. W końcu ja poszedłem go ratować, za mną pobiegł Ran i Toth, reszta bała się.
Toth zamachnął się swoim mieczem i uderzył tak mocno że urwał mu nogę. Zębacz przewrócił się, a Ran go dobił.
- Bierzcie go cholerne tchórze - Krzyknąłem.
Zostały 3 na 3. Ja koncentrowałem się na walce ze swoim, więc nie napiszę jak inni walczyli.
Ja swojemu wbiłem miecz w brzuch, chciał mnie złapać pyskiem. Ale uniknąłem. Gdy wyciągnąłem miecz walnąłem go nim 2 razy w szyję. I dopiero wtedy zginął.
Widziałem że oni też kończyli swoich.
Nowicjusze zabrali wrzeszczącego Shrata do pewnej jaskini, tam zajmowaliśmy się nim. Jego noga nie wyglądała dobrze.
Tondral podszedł do mnie i powiedział:
- Potrzebuje zioła leczniczego. Daj mi kogoś a ja go po nie wyśle.
Oprócz zioła potrzebowaliśmy jedzenia i picia.
Zawołałem Fortuno, Joru, Totha i Rana. Tondral wytłumaczył im jakiego zioła mieli szukać. Powiedziałem im żeby przy okazji wzięli wodę z pewnego jeziorka i upolowali coś, ale pierwszeństwo ma zioło, jak je zdobędą wyślijcie kogoś.
Oni poszli, Tondral i Talas zajmowali się Shratem.
W pewnym momencie Harlok podszedł do mnie i powiedział:
- On uciekł od bractwa! Niech teraz poniesie karę.
- Bractwa już nie ma.
- Zabijmy go to będziemy mieli problem z głowy!
- Jak ciebie zabie to też będę miał problem z głowy.
Harlok wyciągnął swój miecz. Ja nie. Uderzyłem go w twarz i popchnąłem go, on się przewróci.
- Nie zabije go, więc się uspokój - powiedziałem
Odwróciłem się słyszałem jak wstał z mieczem i zaczął biec w moim kierunku, wyciągnąłem sztylet z pasa, obróciłem się, a on się na niego nadział.
Padł martwy. Tondral się na mnie popatrzył i zakiwał głową.
Zawlekłem ciało pod rzekę i wrzuciłem go do niej. Gdy popatrzyłem się na zamek, oczom nie mogłem uwierzyć. Widziałem jak smoki atakowały zamek!
Dałby sobie głowę uciąć że to były smoki, naliczyłem ich 4.
Strasznie wtedy zabolała mnie głowa.
Wróciłem do jaskini i powiedziałem im wszystko.
Siadnąłem przy kamieniu i wyciągnąłem moje przed ostatnie bagienne ziele. Zapaliłem i odpoczywałem.
Po kilku godzinach przyszli jednak bez Rana. Toth powiedział że walczyli z cieniostworem i zginął. Dobra wiadomość jest taka że mają wodę i dużo upolowali.
Mówili że ledwo byli w stanie to unieść. Aż 20 sztuk mięsa. Roślinę znaleźli pod koniec. Dali mi 3 kawałki.
Już gdy kładłem się spać podszedł do mnie Tondral i powiedział:
- Shrat jest w kiepskim stanie, jeśli nie amputujemy mu tej nogi zginie.
Amputowali mu ją. Wiele słyszałem, ale nawet nie miałem siły wstać.
Dobra, to był ciężki dzień, czas spać.



Dzień 4
Wstałem rano, wcześnie, padał deszcz. W naszej grupie zostali tylko: Ja, Toth, Tondral, Joru, Fortuno, Talas i Shrat bez nogi.
Joru, Talas i Fortuno chcieli zostawić Shrata, tak to prawda, jest dla nas wielkim utrudnieniem. O dziwo zostało jeszcze trochę mięsa z wczoraj.
Wziąłem je popijając wodą. Wziąłem także zioło od Fortuno. Miał ich pełno.
Niedługo później wszyscy się obudzili, więc ruszyliśmy w drogę. Zrobiłem dla Schrata nosze, z kilku patyków Toth i Talas go nieśli.
Deszcz był coraz większy, zaczęło mnie to niepokoić i zaczęło zbierać się na burze, więc weszliśmy do jakiejś jaskini a tam czekała nas przykra niespodzianka.
Spotkaliśmy ludzi ze Starego Obozu. Był między innym Kruk i Thorus.
Naśmiewali się z nas, ale zaatakować nie mogliśmy bo było ich co najmniej 3 razy więcej.
- Macie ze sobą gościa bez nogi ha! - Jeden z nich krzyknął.
Kruk kazał nam dać całe swoje ziele to da nam żyć. Powiedziałem szczerze kij ci w oko( nie mogłem się powstrzymać i złagodziłem wersje ch** ci w du**).
Kruk zaśmiał się, po czym zakiwał głową do Thorusa, ten wyciągnął kuszę i strzelił Shratowi między oczy.
Miałem tego dość i wreszcie postawiłem się do Kruka. Wyzwałem go na pojedynek. Wyszliśmy z jaskini, a ludzie z SO i OB zrobili krąg.
On i ja mieliśmy dwuręczne miecze. On zaczął od szybkich ataków w ruchu, na prawo i lewo na zmianę. Ledwo zdąrzyłem.
Kiedy trochę zwolnił kopnąłem go nogą, a on się trochę oddalił, po czym zamachnąłem się z za głowy i próbowałem w niego walnąć.
Uniknął. Zamachnął się i próbował uderzyć mnie na wysokości szyi. Odchyliłem ją na dół po czym wbiłem mu miecz w udo.
On puścił miecz i wyciągnąłem sztylet i wbiłem mu go w lewe ramię. Lekko go odepchnąłem kolanem wyciągając miecz.
On klęczał i wyraźnie miał dość. Nie spodziewałem się że jest tak dobry.
Usłyszałem jak Fortuno mówił do Thorusa jak chcę do nich dołączyć, zdenerwował mnie ten zdrajca jeszcze bardziej ale jak mówiłem, nie mogłem zaatakować.
Poszliśmy dalej, tylko ja, Toth, Tondral, Joru i Talas. Byliśmy już obok ścieżki która prowadzi z placu wymian do SO.
Już wchodziliśmy na górkę, kiedy zobaczyliśmy paladyna, chciałem to załatwić baz krwi jednak on powiedział:
-Nie macie prawa z tąd wyjść wracajcie do zamku albo was zabiję.
Jak widać nie dało się. Wyciągnął jednoręczny miecz, a ja swój. Trzymałem go na wysokości pasa, a ostrze miałem przechylone na prawą stronę, on skoczył z mieczem w górze, ja tylko mocno uderzyłem mieczem.
Uderzyłem z taką siłą że przepołowiłem go na pół. Widziałem zdziwienie na oczach mech towarzyszy, ja także się zdziwiłem.
Ale nie było czasu, Khorinis było już blisko. Byliśmy już przy bramie do placu wymian. Słyszeliśmy dziwne głosy.
Powiedziałem wszystkim żeby poczekali, a ja sam wyszedłem na wielki głaz i zobaczyłem chyba z 15 orków.
Nie mogliśmy iść przez plac wymian. Chwile potem Tondral zauważył że ta... jaskinia nie jest zamknięta. Przeszliśmy przez nią, to był jakiś tunel który zaprowadził nas do przełęczy.
Kilka minut później byliśmy już przy jakiejś blokadzie z drewna, były drzwi. Kopnąłem je z zamiarem wyważenia. Nie udało się. Kopłem drugi raz i drzwi się otworzyły. Zobaczyliśmy dwóch paladynów z kuszami, stali na przeciw nam.
-Opuśćcie broń i podejdźcie. - Powiedział jeden.
Chyba szlag mnie trafi, mogą zabrać mi życie, ale nie zabiorą mi ponownie wolności.
Tondrali rzucił na nich jakiś czar który ich oślepił, obydwaj zaczęli się turlać i trzymali się za twarz, ogłuszyłem ich i zostawiłem.
Dopiero teraz, zobaczyłem piękny, zielony las. Warto było to zobaczyć. Nie mogliśmy się pokazać ludziom bo wiedzą że jesteśmy z kolonii.
Poszliśmy prosto, obok jakiejś farmy. Po chwili zobaczyliśmy jakiś budynek, chyba to była karczma. Poszliśmy w lewo i zobaczyliśmy coś niespodziewanego. Grupkę ludzi z bractwa śniącego. Podszliśmy, dowodził nimi Baal Orun. Było ich bardzo dużo. Dołączyliśmy do nich. Orun mówił że idą szukać miejsca gdzie założą obóz i będą handlować zielem.
Tondral poszedł z nimi, ja powiedziałem że to nie dla mnie, chciałem wyjechać z tego przeklętego miejsca, na Myrtanę. Toth powiedział że idzie ze mną. Nasz plan był jasny, poczekamy gdzieś dwa tygodnie i potem już nie będą ludzie wiedzieli że jesteśmy z kolonii. Orun dał nam złoto, powiedział że mimo że jesteśmy więźniami, na farmach można zarobić, powiedział żebyśmy odwiedzili Lee na farmie Onara. Z Tothem poszliśmy tam.
Spotkaliśmy przy pewnym domku dwóch najemników. Jeden strasznie się stawiał i chciał się bić. Toth poprosił mnie żeby mógł do sprać. Po akcji najemnik był ugodny Smile
Zbliżał się wieczór, już byliśmy na tej farmie i zatrzymał nas pewien najemnik. Chciał żebyśmy zapłacili 100 złota. Pokonałbym go, ale mielibyśmy kłopoty, więc zapłaciłem. Zostało nam tylko 200 sztuk. Przy wejściu do domu powiedziałem że znam Lee, a najemnik mnie wpuścił.
Dobrze znam Lee nawet go lubiłem przywitałem się i mówił że załatwi nam nocleg. Ale Onar będzie się denerwował i dlatego z samego rana będziemy musieli coś dla niego zrobić. Zgodziłem się. Ale narazie, muszę się wyspać...














Oceniajta coś !!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vaq dnia Sob 12:02, 26 Wrz 2009, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erat
Uczeń miecza


Dołączył: 26 Cze 2009
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Nie 14:14, 20 Wrz 2009    Temat postu:

Pomysł fajny. Jednak niepotrzebnie od razu przeszedłeś do upadku bariery. Co do tego o przydomkach to mogłeś to lepiej sklecić. Coś w stylu "Bractwo upadło toteż porzuciliśmy swoje przydomki". Mogłeś bardziej się rozpisać. I mam nadzieję że zwolnisz tempo. Zapomniałeś chyba o smoku którego widział Lester.
Na razie oceny nie wystawię. Poczekam na kolejne dni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lestek147
Adept walki


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:00, 20 Wrz 2009    Temat postu:

Cytat:
On potrzebuje spać, ale ja tak. Ja muszę spać.

Czegoś mi tutaj brakuje Wink A co do opka - całkiem niezłe. Innych błędów nie widziałem, pomysł całkiem całkiem ... 8/10.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vaq
Rycerz


Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 1201
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KrK
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:11, 20 Wrz 2009    Temat postu:

Miało być on nie potrzebuje spać Wink Dziennik poprowadzę chyba nawet do G3.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vaq
Rycerz


Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 1201
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KrK
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:07, 23 Wrz 2009    Temat postu:

Dzień 3
Wczoraj upadła bariera, pewnie w całej koloni zapanował chaos.
Zaraz gdy wstałem wyszedłem z jaskini. Zobaczyłem spalony las i nie było tu już tak jak dawniej. Było mroczniej.
Las przedtem był piękny. Pełno zwierząt, owoców i darów które przysłał nam Adanos. Teraz już tego nie ma. Las jest zniszczony.
Zwierzęta uciekły. Nie ma co jeść. Ale musiałem myśleć jak wydostać się z koloni. Wszyscy jeszcze spali. Oprócz mnie i Rana.
Ran siedział przed mostem. Pomyślałem że potrzeba mu towarzystwa, więc podszedłem. Rozmawialiśmy i wspominaliśmy nasze przygody kiedy jeszcze była bariera.
Wkrótce wydarzyło się coś naprawdę dziwnego. Usłyszeliśmy ryk i po chwili z lasu wybiegł ork. Trzymał w ręku topór i biegł w naszym kierunku.
Wyciągneliśmy miecze i czekaliśmy. Ork w biegu wziął zamach i chciał walnąć w nas toporem. Odskoczyliśmy obaj.
Ran zamachnął się i uderzył go w lewą nogę. Ork przykucnął, a ja wykorzystałem chwilę i wbiłem mu miecz w żebra.
Ran wbił miecz w szyję, trysnęło w niego krwią.
- To tylko zwiadowca - powiedziałem.
Ran schował miecz i powiedział do mnie.
- Może i zwiadowca. Ale i tak nie jest w terytorium orków. Myślisz że z tamtąd uciekli?
- Od upadku bariery uwierzę już chyba w wszystko.
Powiedziałem Ranowi żeby obudził Totha i Joru i żeby wysłał ich na polowanie w tych okolicach.
-Miej ich na oku. - Dodałem.
Ja sam poszedłem na zwiady. Chciałem się przekonać czy droga chociaż do starego obozu jest wolna.
Szedłem kilka minut na północ, gdy dotarłem do rzeki dalej trochę była zrujnowana chatka. Poszedłem tam i rozglądałem się z niej. Zobaczyłem, że zewnętrznego pierścienia nie ma.
Reszta jest. Zobaczyłem na wzgórze. Widziałem kilka orków którzy rozmawiali. W okół SO kręciło się trochę orków. Zastanawiałem się tylko czy SO jest wolny. Gdyby tam przejść moglibyśmy go kontrolować.
Ciekawość mnie ogarnęła i podszedłem jeszcze bliżej. Widziałem jakiś taran wbity w zachód zamku. A na murach coś srebrnego.
Zastanowiłem się co to może być, i doszedłem do wniosku że są to paladyni, przybyli z Khorinis. Gdybyśmy tam weszli uwięzili by nas. Więc przez paladynów i orków droga przez SO zamknięta. Musimy iść na około lasu bo w centrum jest niebezpiecznie.
Wróciłem do jaskini. Wszyscy już wstali. Toth i Joru niewiele upolowali. W przeciągu kilku godzin mamy 10 sztuk mięsa i 5 roślin jagodowych. Ja sam zjadłbym tyle. Ale byłem tylko o 1 sztuce mięsa.
Powiedziałem wszystko reszcie załogi i ruszyliśmy na około lasu.
Mijaliśmy dawny obóz na bagnach. Były tam tylko ruiny, aż dziwne że coś w ogóle zostało. Doszliśmy do końca, lasu już nie było.
Nikogo nie było więc spokojnie przeszliśmy. Był już teren blisko SO. Grasowały orki. Więc musieliśmy przejść na drugą stronę rzeki.
Zobaczyliśmy stado zębaczy, było ich 4. Wszyscy wyciągneliśmy broń.
Lecz staliśmy.
Nagle Shrat powiedział:
- No na co jeszcze czekamy?
I ruszył. Reszta stała. Ja tylko krzyknąłem dwa razy żeby stał. W końcu stanął, odwrócił się, a wtedy zębacz podbiegł i chwycił go za nogę i zaczął szarpać.
Shrat krzyczał i darł się, a krew z jego nogi zapełniła łeb zębacza i ziemię. W końcu ja poszedłem go ratować, za mną pobiegł Ran i Toth, reszta bała się.
Toth zamachnął się swoim mieczem i uderzył tak mocno że urwał mu nogę. Zębacz przewrócił się, a Ran go dobił.
- Bierzcie go cholerne tchórze - Krzyknąłem.
Zostały 3 na 3. Ja koncentrowałem się na walce ze swoim, więc nie napiszę jak inni walczyli.
Ja swojemu wbiłem miecz w brzuch, chciał mnie złapać pyskiem. Ale uniknąłem. Gdy wyciągnąłem miecz walnąłem go nim 2 razy w szyję. I dopiero wtedy zginął.
Widziałem że oni też kończyli swoich.
Nowicjusze zabrali wrzeszczącego Shrata do pewnej jaskini, tam zajmowaliśmy się nim. Jego noga nie wyglądała dobrze.
Tondral podszedł do mnie i powiedział:
- Potrzebuje zioła leczniczego. Daj mi kogoś a ja go po nie wyśle.
Oprócz zioła potrzebowaliśmy jedzenia i picia.
Zawołałem Fortuno, Joru, Totha i Rana. Tondral wytłumaczył im jakiego zioła mieli szukać. Powiedziałem im żeby przy okazji wzięli wodę z pewnego jeziorka i upolowali coś, ale pierwszeństwo ma zioło, jak je zdobędą wyślijcie kogoś.
Oni poszli, Tondral i Talas zajmowali się Shratem.
W pewnym momencie Harlok podszedł do mnie i powiedział:
- On uciekł od bractwa! Niech teraz poniesie karę.
- Bractwa już nie ma.
- Zabijmy go to będziemy mieli problem z głowy!
- Jak ciebie zabie to też będę miał problem z głowy.
Harlok wyciągnął swój miecz. Ja nie. Uderzyłem go w twarz i popchnąłem go, on się przewróci.
- Nie zabije go, więc się uspokój - powiedziałem
Odwróciłem się słyszałem jak wstał z mieczem i zaczął biec w moim kierunku, wyciągnąłem sztylet z pasa, obróciłem się, a on się na niego nadział.
Padł martwy. Tondral się na mnie popatrzył i zakiwał głową.
Zawlekłem ciało pod rzekę i wrzuciłem go do niej. Gdy popatrzyłem się na zamek, oczom nie mogłem uwierzyć. Widziałem jak smoki atakowały zamek!
Dałby sobie głowę uciąć że to były smoki, naliczyłem ich 4.
Strasznie wtedy zabolała mnie głowa.
Wróciłem do jaskini i powiedziałem im wszystko.
Siadnąłem przy kamieniu i wyciągnąłem moje przed ostatnie bagienne ziele. Zapaliłem i odpoczywałem.
Po kilku godzinach przyszli jednak bez Rana. Toth powiedział że walczyli z cieniostworem i zginął. Dobra wiadomość jest taka że mają wodę i dużo upolowali.
Mówili że ledwo byli w stanie to unieść. Aż 20 sztuk mięsa. Roślinę znaleźli pod koniec. Dali mi 3 kawałki.
Już gdy kładłem się spać podszedł do mnie Tondral i powiedział:
- Shrat jest w kiepskim stanie, jeśli nie amputujemy mu tej nogi zginie.
Amputowali mu ją. Wiele słyszałem, ale nawet nie miałem siły wstać.
Dobra, to był ciężki dzień, czas spać.
















Post pod ostem piszę żeby przyciągnąć ludzi ;] Oceniajta


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lestek147
Adept walki


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:43, 23 Wrz 2009    Temat postu:

Cytat:
Post pod ostem piszę żeby


Post pod ostem, no normalnie prorocze Razz

A tak w temacie - no ciekawe, nie powiem. Kontynuuj.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vaq
Rycerz


Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 1201
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KrK
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:01, 26 Wrz 2009    Temat postu:

Dzień 4
Wstałem rano, wcześnie, padał deszcz. W naszej grupie zostali tylko: Ja, Toth, Tondral, Joru, Fortuno, Talas i Shrat bez nogi.
Joru, Talas i Fortuno chcieli zostawić Shrata, tak to prawda, jest dla nas wielkim utrudnieniem. O dziwo zostało jeszcze trochę mięsa z wczoraj.
Wziąłem je popijając wodą. Wziąłem także zioło od Fortuno. Miał ich pełno.
Niedługo później wszyscy się obudzili, więc ruszyliśmy w drogę. Zrobiłem dla Schrata nosze, z kilku patyków Toth i Talas go nieśli.
Deszcz był coraz większy, zaczęło mnie to niepokoić i zaczęło zbierać się na burze, więc weszliśmy do jakiejś jaskini a tam czekała nas przykra niespodzianka.
Spotkaliśmy ludzi ze Starego Obozu. Był między innym Kruk i Thorus.
Naśmiewali się z nas, ale zaatakować nie mogliśmy bo było ich co najmniej 3 razy więcej.
- Macie ze sobą gościa bez nogi ha! - Jeden z nich krzyknął.
Kruk kazał nam dać całe swoje ziele to da nam żyć. Powiedziałem szczerze kij ci w oko( nie mogłem się powstrzymać i złagodziłem wersje ch** ci w du**).
Kruk zaśmiał się, po czym zakiwał głową do Thorusa, ten wyciągnął kuszę i strzelił Shratowi między oczy.
Miałem tego dość i wreszcie postawiłem się do Kruka. Wyzwałem go na pojedynek. Wyszliśmy z jaskini, a ludzie z SO i OB zrobili krąg.
On i ja mieliśmy dwuręczne miecze. On zaczął od szybkich ataków w ruchu, na prawo i lewo na zmianę. Ledwo zdąrzyłem.
Kiedy trochę zwolnił kopnąłem go nogą, a on się trochę oddalił, po czym zamachnąłem się z za głowy i próbowałem w niego walnąć.
Uniknął. Zamachnął się i próbował uderzyć mnie na wysokości szyi. Odchyliłem ją na dół po czym wbiłem mu miecz w udo.
On puścił miecz i wyciągnąłem sztylet i wbiłem mu go w lewe ramię. Lekko go odepchnąłem kolanem wyciągając miecz.
On klęczał i wyraźnie miał dość. Nie spodziewałem się że jest tak dobry.
Usłyszałem jak Fortuno mówił do Thorusa jak chcę do nich dołączyć, zdenerwował mnie ten zdrajca jeszcze bardziej ale jak mówiłem, nie mogłem zaatakować.
Poszliśmy dalej, tylko ja, Toth, Tondral, Joru i Talas. Byliśmy już obok ścieżki która prowadzi z placu wymian do SO.
Już wchodziliśmy na górkę, kiedy zobaczyliśmy paladyna, chciałem to załatwić baz krwi jednak on powiedział:
-Nie macie prawa z tąd wyjść wracajcie do zamku albo was zabiję.
Jak widać nie dało się. Wyciągnął jednoręczny miecz, a ja swój. Trzymałem go na wysokości pasa, a ostrze miałem przechylone na prawą stronę, on skoczył z mieczem w górze, ja tylko mocno uderzyłem mieczem.
Uderzyłem z taką siłą że przepołowiłem go na pół. Widziałem zdziwienie na oczach mech towarzyszy, ja także się zdziwiłem.
Ale nie było czasu, Khorinis było już blisko. Byliśmy już przy bramie do placu wymian. Słyszeliśmy dziwne głosy.
Powiedziałem wszystkim żeby poczekali, a ja sam wyszedłem na wielki głaz i zobaczyłem chyba z 15 orków.
Nie mogliśmy iść przez plac wymian. Chwile potem Tondral zauważył że ta... jaskinia nie jest zamknięta. Przeszliśmy przez nią, to był jakiś tunel który zaprowadził nas do przełęczy.
Kilka minut później byliśmy już przy jakiejś blokadzie z drewna, były drzwi. Kopnąłem je z zamiarem wyważenia. Nie udało się. Kopłem drugi raz i drzwi się otworzyły. Zobaczyliśmy dwóch paladynów z kuszami, stali na przeciw nam.
-Opuśćcie broń i podejdźcie. - Powiedział jeden.
Chyba szlag mnie trafi, mogą zabrać mi życie, ale nie zabiorą mi ponownie wolności.
Tondrali rzucił na nich jakiś czar który ich oślepił, obydwaj zaczęli się turlać i trzymali się za twarz, ogłuszyłem ich i zostawiłem.
Dopiero teraz, zobaczyłem piękny, zielony las. Warto było to zobaczyć. Nie mogliśmy się pokazać ludziom bo wiedzą że jesteśmy z kolonii.
Poszliśmy prosto, obok jakiejś farmy. Po chwili zobaczyliśmy jakiś budynek, chyba to była karczma. Poszliśmy w lewo i zobaczyliśmy coś niespodziewanego. Grupkę ludzi z bractwa śniącego. Podszliśmy, dowodził nimi Baal Orun. Było ich bardzo dużo. Dołączyliśmy do nich. Orun mówił że idą szukać miejsca gdzie założą obóz i będą handlować zielem.
Tondral poszedł z nimi, ja powiedziałem że to nie dla mnie, chciałem wyjechać z tego przeklętego miejsca, na Myrtanę. Toth powiedział że idzie ze mną. Nasz plan był jasny, poczekamy gdzieś dwa tygodnie i potem już nie będą ludzie wiedzieli że jesteśmy z kolonii. Orun dał nam złoto, powiedział że mimo że jesteśmy więźniami, na farmach można zarobić, powiedział żebyśmy odwiedzili Lee na farmie Onara. Z Tothem poszliśmy tam.
Spotkaliśmy przy pewnym domku dwóch najemników. Jeden strasznie się stawiał i chciał się bić. Toth poprosił mnie żeby mógł do sprać. Po akcji najemnik był ugodny Smile
Zbliżał się wieczór, już byliśmy na tej farmie i zatrzymał nas pewien najemnik. Chciał żebyśmy zapłacili 100 złota. Pokonałbym go, ale mielibyśmy kłopoty, więc zapłaciłem. Zostało nam tylko 200 sztuk. Przy wejściu do domu powiedziałem że znam Lee, a najemnik mnie wpuścił.
Dobrze znam Lee nawet go lubiłem przywitałem się i mówił że załatwi nam nocleg. Ale Onar będzie się denerwował i dlatego z samego rana będziemy musieli coś dla niego zrobić. Zgodziłem się. Ale narazie, muszę się wyspać...





Oceniajta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karid
Gość





PostWysłany: Sob 13:03, 26 Wrz 2009    Temat postu:

Ciekawe opko. Podoba mi się pomysł. Ortografów niema... 10/10
Powrót do góry
Yarrin
Wojownik


Dołączył: 13 Maj 2009
Posty: 936
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z kątowni
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:49, 27 Wrz 2009    Temat postu:

Moim zdaniem opowiadanie jest nawet dobre. Znalazłem kilka błędów ortograficznych, ale nie są, aż tak rażące. Za te 4 dni dam 7/10.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yarrin dnia Nie 18:54, 22 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GOTHIC WEB SITE Strona Główna -> Twórczość własna użytkowników Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin