Forum GOTHIC WEB SITE Strona Główna GOTHIC WEB SITE
Forum o grach z serii Gothic
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dzieje Khorinis - v2.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GOTHIC WEB SITE Strona Główna -> Twórczość własna użytkowników
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
adr17
Gość





PostWysłany: Pon 23:37, 23 Lut 2009    Temat postu: Dzieje Khorinis - v2.

Kiedyś już napisałem to opowiadanko, lecz było tak beznadziejne że lepiej nie wspominać Smile

Postanowiłem napisać nowe, zupełnie inaczej. No i mam nadzieję, że przynajmniej dacie mi mierne oceny... Crying or Very sad

A więc do dzieła !


Wszystkie zawarte poniżej wydarzenia mają miejsce ok. 5 lat po pokonaniu Smoka Ożywieńca.

Wydarzenia z Gothic 3 nie są brane pod uwagę ! Czyli akcja skończyła się po pokonaniu wyżej przedstawionego smoka, i to co piszę, jest kontynuacją, czyli coś zamiast Gothic'a 3 Smile . Oczywiście wydarzenia z Nocy Kruka jak najbardziej miały miejsce.


Nastał poranek. Słońce rzuca swymi świetlistymi promieniami na budynki miasta Khorinis. Ludzie powoli budzą się do życia. Jedni dopiero co wstali, drudzy są już w pracy. Już przy otwartym oknie jakiegoś domku w Dolnym Mieście, który jest jedną z dzielnic miasta Khorinis, słychać odgłosy kowali, dzwięki jakby ktoś piłował drewno, rozmowy i plotki mieszkańców. Kobiety wybiegły na targowisko, a strażnicy miejscy wędrują sobie po mieście z jednego kąta w drugi. Pijani ludzie wyszli po nocy spędzonej w tawernach na jasne ulicie miasta i obijają się o ściany domów. W Khorinis od wieków jest taki dziwny zwyczaj, że na noc połowa chłopów i czeladników przychodzi do karczm i całą noc zabawiają się przy alkoholu, po czym w dzień pijani wracają do pracy, a skutki tego bywają niezamierzone, czasem wręcz tragiczne. Khorinis tętni życiem. Od momentu wygnania Smoka Ożywieńca wiele się tu zmieniło. W mieście powstało wiele nowych budynków, wyremontowano koszary, w mieście nie ma już paladynów - teraz gubernatorem nie jest już Lord Hagen tylko stary i poczciwy Larius, który niegdyś przed przybyciem paladynów także zajmował to stanowisko. W szeregach straży niewiele się zmieniło. Władzę nadal sprawuje Lord Andre, który postanowił zostać na wyspie niż wracać z Hagenem i resztą paladynów na kontynent.
Najważniejsze dla wyspy Khorinis jest to, że od tych prawie pięciu lat, kiedy pewien bezimienny bohater pokonał smoka ożywieńca, na wyspie tak jakby przestało istnieć zło. Plotki nie kłamały - wraz z wypędzeniem wysłannika samego Beliara zło z królestwa Myrthany zniknęło, prysło jak swego czasu magiczna bariera nad Górniczą Doliną, kiedy bezimienny pokonał Śniącego. Orkowie także po klęsce wycofali się tam, skąd przybyli - czyli gdzieś w mroczne odhłanie skutych lodem krain północnych. W królestwie znów zapanował pokój. Co więcej, około dwa lata pózniej nowym królem Myrthany został Rhobar III - syn poprzedniego króla Rhobara II. Nad Górniczą Doliną ponownie zaświeciło słońce, grube warstwy chmur zniknęły a zamiast nich można ujrzeć piękne, błękitne niebo. Zamek kompletnie odrestaurowano. Teraz mieszka tam część paladynów, trochę straży królewskiej oraz kilka oddziałów straży Khorinis. Dziesiątki namiotów, wielka drewniana palisada oraz inne pozostałości po orkach zostały spalone i zniszczone. Teraz tamte tereny porasta zielona trawa. W Zamku odbudowano nawet starą, zawaloną wieżę, która swego czasu była jednym z dwóch wyjść ze Starego Obozu. Po starym obozie bractwa nie ma śladu, nawet tamtejsze ogromne drzewa, do których były przymocowane domostwa zostały prawdopodobnie wykarczowane przez orków, albo spalone przez smoki. Teraz jest to zwykłe, niczym nierózniące się od innych pustkowie. Nie ma już żadnej trawy, a ziemia kompletnie straciła swoją wartość, jeżeli chodzi o uprawę bagiennego ziela. Teraz już nic tam nie wyrośnie. Została jedynie świątynia, w której kiedyś przesiadywał wielmożny Y'Berion - duchowy przywódca byłego obozu bractwa śniącego. W miejscu Nowego Obozu niewiele się zmieniło. Śnieg po odejściu lodowego smoka roztopił się i została szara, kamienna jaskinia, w której zachowało się ponad 80 % domków z Nowego Obozu - Byc może dlatego, że są kamienne, więc spalić ich jak drewnianych się nie da. Do dzisiaj zachowała się także stara wieża Xardasa - potężnego maga, który swego czasu wiele pomógł bezimiennemu. Być może gdyby nie on, bezi nadal tkwił by w tej " zakichanej " koloni. Jednak to nie zmienia faktu, że stara Kolonia Karna - jedna z funkcjonujących do dzisiaj nazw Górniczej Doliny jest nadal w porównaniu do reszty wyspy mroczniejszym i bardziej odludnym miejscem. Ludzie nie pławią się wcale, by tam schodzić. Jest to spowodowane wieloma czynnikami. Górnicza Dolina zawsze była w oczach ludu złem - najpierw miejscem, gdzie rozgrywała się I wojna z orkami, czego pozostałością jest właśnie tamtejszy zamek oraz liczne ruiny takie jak szczątki licznych wież strażniczych rozsianych po całej dolinie, później orgodzoną magiczną barierą kolonią karną, a jeszcze pózniej na domiar tego osiedliło się tam całe zło, które miało na celu zniszczyć królestwo Myrthany. Gdyby nie bezimienny - pewnie tak by się stało. Ale mało kto to dostrzega. Ludzie nadal traktują go chłodno, jakby żadnej z tych rzeczy nie dokonał. Pamiętać to niemal wszyscy pamiętają, jak wygnał smoki, przepędził zło z wyspy i całego królestwa. Ale teraz po tylu latach wszystko się powoli rozeszło i popadło niemal w zapomnienie. Teraz ludzie mówią: "a co tam.. były kiedyś smoki i niby jeden człowiek je pokonał... a ile w tym prawdy to jeden Innos wie...".


W mieście zapada zmrok. Trzech Karczmarzy siedzi w gospodzie " Pod Kuternogą " i rozmawiają o dziwnych rzeczach. Nagle do gospody wchodzi Bezi. Jest on ubrany w schludne ubranie, oraz ma jak dawniej swoją sławną kitkę. W karczmie o dziwo nikogo nie było prócz trzech karczmarzy. Bezi ostrożnie podszedł do stołu, przysiadł się, po czym przywitał się z karczmarzami.
- Cześć chłopcy, jak leci ?
Do godpody wszedł z hukiem niejaki Moe, znienawidzony przez beziego już od pierwszego wejrzenia. Moe szybko przemaszerował wzdłuż karczemnych stolików, złapał beziego za kołnież i wypchnął z krzesła. Bezi wyszarpał mu się, przewalając plecami cały stolik wraz z krzesłem.
- Czego chcesz !? - krzyknął na całą karczmę bezi
- Wynocha gnojku ! - wrzasnął Moe
- Słucham ?? Czy ja się przypadkiem nie przesłyszałem ?
- Nie, wynoś się stąd śmieciu.
Bezi już wyciągał swój " rapier " i szedł na Moe, gdy jeden z karczmarzy zatrzymał ich:
- Holaholahola chłopaki, proszę przestać!
- Zostaw mnie ty skur****** - krzyknął Moe, po czym złapał karczmarza i próbował go obezwładnić, ale karczmarz przerzucił go przez ramię i Moe poleciał prosto na kamienną posadzkę. Szybko wygrzebał się, po czym ze stękiem 80 letniego starucha wyszedł z karczmy.
- Jeszcze się policzymy - krzyknął, po czym zniknął za murami karczmy.
Bezi otrząsnął się, ogarnął trochę narobiony przez Moego bałagan, po czym usiadł z Coragonem przy jednym ze stolików. Pozostali karczmarze wkrótce wyszli i zostali sami. Dochodziła już północ.
- Słuchaj - chrząknął po czym zwrócił się w stronę beziego
- Tak ?
- No, jak ci się żyje w Khorinis ? wiesz, ja pamiętam twoje wyczyny i tak dalej...
- Eee tam... wyczyny. Każdy mógł to zrobić. Gdyby nie ja to pewnie paladyni by się zajęli tamtymi smokami...
- Co ? Paladyni ? nie rozśmieszaj mnie. Wiesz, co oni teraz robią na kontynencie? Założę się, że nie. Oni poprostu sami siebie ośmieszają na oczach ludu, mówię ci. Jak ostatnio... - Hej, Coragorn ! - Krzyknął Pablo, który stał w progu wejścia do karczmy.
- O nie... - mruknął w stronę beziego Coragon, po czym krzyknął - Dobra, tam na ladzie leży złoto. Reszty nie trzeba.
Pablo zabrał coś z baru, po czym wyszedł z karczmy.
- Co on chciał ? - zapytał bezi
- Ah... ostatnio miałem trochę problemów finansowych. Musiałem trochę czasu zbierać na kolejny czynsz za gospodę, no i trochę się opóźniłem ze spłaceniem jego. Straznicy mnie napastowali od kilku dni i...
- Dobra dobra... nie chce mi się słuchać twoich opowiastek - przerwał bezi
- No, to ja już muszę iść - powiedział bezi, ale Coragon go zatrzymał
- Nie, poczekaj jeszcze chwilkę!
- co ?
- mam ci coś do przekazania.
- no, słucham, ale szybko bo naprawdę...
- słuchaj. słuchaj mnie uważnie - tutaj Coragon zrobił się naprawdę poważny
- wczoraj ktoś tu był. No, stałem tam za barem i obsługiwałem gości. No nie wiem jak to się stało, ale kiedy ten ktoś wszedł, przypadkowo upuściłem beczkę pełną piwa. Trochę się rozlało no i wiesz...
- no, szybciej ! miałeś mi powiedzieć coś ważnego! - zniecierpliwił się bezi
- dobra. No i ten koleś wszedł, ja udawałem, że sprzątam rozlane piwo, bo ten koleś zmierzał w moim kierunku, a przyjaźnie to już nie wyglądał. Miał jakiś taki dziwny wyraz twarzy, no nie wiem. Wiało od niego jakimś chłodem. Naprawde dziwny człowiek. Ubrany był w pancerz ze skóry zębacza, fryzurę miał normalną. Buty też miał jakieś ze skóry. Wyglądał jak myśliwy, który przyszedł, aby kogoś zabić. Bez urazy przyjacielu.
- dobra, a jaki to ma związek ze mną?
- no więc... On podszedł do mnie i zagadał. Poprosił o kubek gorącego kakao, więc mu wlałem. Swoją drogą nie zapłacił mi za nie, gdyż później całkowicie o nim zapomniałem. Niezamierzenie wyszedł, a ja dopiero patrzę na pusty kubek po kakao, za które złodziej mi nie zapłacił.
- Do rzeczy Coragon!
- Chciał, żebym ci przekazał, że ten człowiek chce się widzieć z tobą za magazynem.
Co ? o nie, znowu pewnie jakiś " Atylla " który będzie próbował mnie zabić. Dobra, pójdę tam i rozwiążę tą śmieszną sprawę - pomyślał bezi, po czym wstał i bez słowa wyszedł z karczmy.
- Hej, gdzie idziesz!? - zawołał za nim Coragon.
Było już po północy. Wszędzie dookoła mrok i pustka. Puste place, oświetlone pochodniami dały o sobie znać. Do tego przyświecał blask księżyca w pełni oraz rozgwierzdżone niebo.
Po nie długiej wędrówce bezi w końcu dotarł przed zamknięty sklep rybny Halvora. Hm... może lepiej wyciągnę broń - pomyślał, po czym ostrożnie wyjął miecz i zakradł się na paluszkach swoich skurzanych butów za dom Halvora. Ku zdumieniu za magazynem nic nie było, prócz kilku skrzyń, stęchniałych wilczych skór i spruchniałych lin do cumowania statków.
Co to ma być? ktoś mi chce zrobić żart? idę do domu spać - pomyślał bezi, po czym marszem ruszył w stronę górnego miasta, gdzie miał swój dom. Ulice były ciemne i opustoszałe, ale można było dostrzec kilka postaci gdzie nigdzie. Mijając pustą kuźnię Harada, bezi usłyszał grzmot gdzies daleko na horyzoncie. Z czasem zrobiło się strasznie wilgotne powietrze. Cała ta aura otaczająca beziego nie była zbyt pozytywna. Przechodząc przez plac wisielców, Bezi zobaczył dwóch ludzi, rozmawiających ze sobą. Po za nimi nie było nikogo. Jednym z nich był jakiś mag ognia, drugi to nikt inny jak przepowiadacz przyszłości Abuyn z wysp południowych. Grzmoty się nasilały, a deszcz zaczynał sączyć z nieba. Abuyn i nieznany beziemu mag ognia, co wnioskował tylko po czerwonej szacie, jakie nosili magowie kręgu ognia rozmawiali jakoś... dziwnie. Bezi za wszelką cenę chciał ich podsłuchać. Przykucnął za stanowiskiem, gdzie Andre codziennie rozdaje domowe piwo i cichutko starał się nasłuchiwać rozmowy.
- Cicho, jeszcze ktoś nas usłyszy... Co ? Nie, nie powinienem ci o tym mówić... Przestań, mów!, Nie!, Tak!... Cicho, ktoś nas chyba podsłuchuje, ehm - ostatnie słowo zostało zaakcentowane śmiechem. Przez beziego przeszła fala lodowatego zimna. Coś nim gwałtownie wzdrygnęło jak tylko usłyszał to ostatnie zdanie. Czyżby panowie zauważyli jego, chowającego się i podsłuchującego ich?. Potencjalny Mag podszedł w stronę szubienicy. Zaczął się rozglądać dookoła. Wszedł za szubienicę. Dla beziego był to najlepszy i chyba jedeyny moment na ucieczkę. Po cichu zaczął wymykać się z obszaru zagrożenia, aż w końcu zerwał się i uciekł czym prędziej w stronę targowiska. Przechodził obok świątyni Adanosa, gdy nagle zauważył kolejnych dwóch dziwnie wyglądających magów w czerwonych szatach. Magowie ognia po cichu ze sobą dyskutowali w rogu placu świątynnego, gdzie nikt ich potencjalnie nie widział. Bezi zakradł sie, by ich podsłuchać. Słyszał tylko co drugie, albo trzecie słowo, gdyż był od nich mocno oddalony.
- Co? co ty powiedziałeś? ale.. co ty człowieku pieprzysz, ON już tam jeessst... - tutaj nie zabrzmiał zwykły, ludzki głos. Był to syczący, suchy ton.
- Ale człowieku, co ty pieprzysz! przyznam że... Nie, to niemożliwe! - Druga osoba mówiła z przerażeniem w głosie. Ale po chwili do swójki dołączyła jeszcze jedna osoba. Nie był to mag Ognia jak pozostali, tylko jakiś facet w skurzanym stroju, a przynajmniej tyle mógł wywnioskować bezi z ciemności.
- Wkrótce odpływamy, wszystko przygotowane. Jutro spotykamy się wszyscy w pierwszej zatoczce, na prawo od portu, wiecie.
- Co, jak to?
- Zamilcz.
I w tym momencie trzej panowie się rozeszli. Beziego ogarnęła jakaś fala przerażenia, zaczął się potwornie bać, sam nawet nie wiedział czego. Te rozmowy, które podsłuchał, ci ludzie wzbudzili w nim grozę. Natychmiast biegiem pobiegł, cały dygotając do swej posiadłości. Dom należał kiedyś do Gerbranda, pózniej do Diega. Bezi wbiegł, przywitał się ze swoim prywatnym strażnikiem stojącym przy wejściu po czym poszedł prosto do sypialni...

CDN ( prawdopodobnie ) - Jeżeli " dzieło " się przyjmie, czyli bedą jakieś w miare pozytywne komenty to będę dalej pisać. Jeżeli ośmieszam się tylko tym opowiadaniem - przestanę bo to nie ma wtedy sensu.

Fabułę mam już przygotowaną, czyli nie będzie takiego " doklejania na siłę ", wszystko sobie przemyślałem, no i co moge powiedzieć - będzie się działo, a najbardziej zdziwicie się pod koniec opowiadania Very Happy więc teraz zależy już tylko od was czy produkcja nadal będzie się toczyła.
Powrót do góry
Rączka
Rycerz


Dołączył: 08 Sty 2007
Posty: 1438
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 00:41, 24 Lut 2009    Temat postu:

"przy otwartym oknie(...)odgłosy kowali"
Chyba nie muszę tłumaczyć, że brzmi to dziwnie?

"Jedni dopiero co wstali"
Potoczny język, typowy błąd.

"dzwięki jakby ktoś piłował drewno"
Brzmi to dosyć ciekawie.

"Najważniejsze dla wyspy Khorinis jest to, że od tych prawie pięciu lat, kiedy pewien bezimienny bohater pokonał smoka ożywieńca, na wyspie tak jakby przestało istnieć zło"
Nie podoba mi się to zdanie, szczególnie okolice 3 przecinka.

Ehh, ogólnie nie chciało mi się dalej czytać (patrz->godzina postu). Błędy językowe, powtórzenia i błędy ortograficzne. Tak częste przeskakiwanie w czasie ma efekt opłakany, raz jest teraźniejszy, by w następnym zdaniu przejść w przeszły. Hemm... Nie podobają mi się też niektóre słowa potocznego języka. Ogólnie rzecz biorąc brakuje mi sensownego i krótkiego prologu, ten tutaj jest zbyt wylewny i tak jakby... "rozmemłany", nie mogę się połapać co właściwie jest myślą przewodnią. <ziew>
Zamysł: 5/10
Wykonanie: 3/10
Styl: 2-/10
Ocena końcowa: 3+/10
Idem spać... Powodzenia w trenowaniu pisarstwa. Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rączka dnia Wto 00:44, 24 Lut 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BeziI
Adept walki


Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5
Skąd: Legia Cudzoziemska
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:26, 13 Kwi 2009    Temat postu:

fajne
Zamysł 8/10
wykonanie 7/10
styl 4/10
ocena końcowa = 8 +


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GOTHIC WEB SITE Strona Główna -> Twórczość własna użytkowników Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin