Forum GOTHIC WEB SITE Strona Główna GOTHIC WEB SITE
Forum o grach z serii Gothic
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

A takie coś :)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GOTHIC WEB SITE Strona Główna -> Twórczość własna użytkowników
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gothard
Generał armii
Generał armii


Dołączył: 11 Lip 2008
Posty: 3630
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 34 razy
Ostrzeżeń: 5/5
Skąd: wiem, że to czytasz?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 08:55, 05 Wrz 2009    Temat postu: A takie coś :)

(Pewnie i tak ten temat pod kasację pójdzie ale dobra...mam pomysła to piszem Smile )

Rozdział I
-Widzisz go?-spytała zamaskowana postać głośno i nierównomiernie dysząc
-Nie...mam nadzieje, że go zgubiliśmy.-Odpowiedział mu drugi zamaskowany osobnik.
Noc. Owa dwójka stała pod drzewem zmęczona. Poszarpane ubrania i rany mogły wskazywać że przed czymś uciekali. Jeden z nich oparł się o drzewo i jeszcze raz zaniepokojony rozejrzał. Drugi zaś chciał się usiąść ale przypomniał sobie o czymś co ich goniło więc tylko przykucnął i małym nożykiem grzebać w ziemi zaczął.

-Co to w ogóle było?-Po chwili ciszy odezwał się ten co o drzewo opierał
-Nie wiem Jahed...ale widziałeś co to zrobiło z resztą...-Odpowiedział ten co w ziemi grzebał
-Mam nadzieje, że już sobie spokój dało...-Powiedział poczym przerwał i na towarzysza spojrzał-Choć Ryd. Bo jeszcze nas znajdzie...
Rydhard spojrzał na niego i głową przytaknął. Wstał nóż chowając i szybkim krokiem w kierunku miasta zaczął zmierzać a Jahed za nim. Oboje przemoczeni deszczem który niedawno spadł po mimo dobrej pogody która trzymała się od rana do wieczora. Jahed zdjął mokry kaptur i przetrzepał ręką swoje blond włosy. Ryd po mimo tego, że też mokry jeszcze nic nie zdjął tylko ręce do kieszeni włożył i szedł przed siebie. Jego kompan jak zawsze rozglądał się dookoła czy nikogo po za nimi w pobliżu nie ma. Na szczęście nie. Przechodzili przez okolice gdzie roiło się od różnych groźnych stworzeń. Raz po raz trolla nawet można było spotkać. Oboje w oddali zobaczyli jakieś światło więc kroku przyspieszyli. Byli zmarznięci, przemoknięci i zmęczeni więc mieli nadzieje, że to gospoda "Pod Rozbrykanym Kucem". Człowiek o imieniu Utrak Darghot zbudował w owym miejscu gospodę. Zaczęli go uważać za wariata ponieważ zbudował sobie przybytek w takim miejscu. Ale od paru ładnych lat już tu stoi i się rozbudowuje. Aktualnie stary Utrak zbudował dwa duże i szerokie budynki Naprzeciwko siebie i łącznik na pierwszym piętrze żeby można było przejść z jednego budynku do drugiego nie wychodząc na dwór. Ryd myślał tylko i ciepłym pokoju i dobrym piwie a Jahed...jak zwykle o panienkach. Był uważany za kobieciarza i takim był. Z wieloma pannami noc spędził a jego towarzysz był pijakiem i awanturnikiem. Księżyc był jak zwykle zasłonięty przez chmury i znowu się chyba na deszcz zanosiło. Na ich szczęście dystans między nimi a gospodą się zmniejszał. Gdy pierwsze krople już spadły doszli do drzwi. Te się otworzyły i uwagę wszystkich przykuło dwóch przemoczonych, brudnych facetów któży mieli na sobie coś co kiedyś ubraniami było. Po chwili dziwnej ciszy która główną izbę spowiła wszyscy wrócili do swoich zajęć. Ryd w końcu zdjął kaptur i chustę jak Jahed i podeszli do Utraka. Ten za to tylko po głowie się podrapał ich widząc.
-Witajcie w mej gospodzie wędrowcy!-Zaczął radosnym głosem Utrak i nawet na uśmiech się wysilił pokazując brak paru zębów-Czym mogę służyć?
-Znajdzie się pokój na jedną noc?-Ryd się spytał
-Oczywiście! Widzem, żeście zmęczeni więc na razie was o pieniądze męczyć nie będę.
Powiedział poczym pod ladę zanurkował i z kluczem wynurzył i wręczył go Jahedowi. Ten tylko na numer spojrzał i poszedł na górę a Ryd za nim. Pierwsze piętro. Jah się rozejrzał i po głowie podrapał
-Ta...gdzie to jest?
-A który numer?
-89.
Ryd też się podrapał i do pierwszych lepszych drzwi podszedł. Napis przeczytał poczym do następnych podszedł i skierował się w kierunku łącznika. Jahed za nim poszedł oglądając numery na drzwiach. Przeszli przez łącznik i do końca korytarza doszli. Tam właśnie był ich pokój. Jah podszedł do drzwi i otworzył je poczym drzwi pchnął. Ich oczom ukazał się pokój gdzie na środku był stolik i trzy krzesła a po lewej i prawej jednoosobowe łóżko. Jeszcze przy jednej ścianie dwie szafy i szafki nocne przy łóżkach. Jahed po mimo, że mokry od razu uwalił się na łóżko przy oknie. Ryd drzwi przymknął, klucz na stół położył, krzesło odsunął i usiadł się na nim na kompana spoglądając.
-I co teraz zrobimy Jah?
-Hm?-Spojrzał na Ryda-Musimy przecież to zgłosić szefowi. Jeśli jutro nie dotrzemy to pomyśli, że martwi jesteśmy czy coś...
-Ta...ale na razie odpocznijmy i jakieś ubrania znajdźmy....
[Tym czasem gdzie indziej...]
Lothar szedł przez korytarze siedziby zaniepokojony. Serce mu waliło jak diabli ale musiał przekazać informacje szefowi. Wszedł po schodach na kolejne piętro. Nogi go już bolały ponieważ prawie całą siedzibę przeszedł znowu się gubiąc. "Co za idiota to zaprojektował?!" mówił sobie w myślach kierując się do pokoju gdzie właśnie owy "szef" na niego czekał. Dwóch strażników przy wejściu go wpuściło i znalazł się w pokoju gdzie przed drzwiami było biurko, po lewej duże łóżko z baldachimem a po prawej mały kącik gdzie był stół, kanapa i dwa fotele. Pomiędzy tym wszystkim dywan. Podszedł do regału z książkami i dłoń na czaszce pomiędzy dwoma księgami położył. Owy regał się odsunął ukazując schody na dół oświetlone pochodniami. Zjawił się na pierwszym stopniu poczym przycisk przy jednej ścianie nacisnął i regał na swoje miejsce wrócił. Zaczął schodzić po schodach. Po mimo tego, że wiele razy tu bywał zawsze serce mu jak oszalałe biło a ręce trzęsły. Gdy zszedł ukazał mu się przytulny pokój. Pełno obrazów na ścianach. Łóżko nie mniejsze od tego na górze. Dywan na całej szerokości pokoju, kominek przed którym był stół z dwoma fotelami i kanapą a na uboczu biurko. Pewien wysoki człowiek właśnie leżał na kanapie i palił swoje zioło. Gdy usłyszał kroki wstał i spojrzał na Lothara
-Witaj...jak tam zwiad w Białej Puszczy?
-Wszyscy zginęli. Tylko ciał Jaheda i Rydharda nie było. Prawdopodobne, że uciekli...
-Co ich niby zabiło?
-No właśnie to jest dziwne...
-Ale do cholery co?!

C.D.N

Mam nadzieje, że się podobało Smile


Nomadin! Popraw "byki", bo Ci je wykoloruję. Słowa "góże", czy "biórko" mnie normalnie rozkładają, ale jest tego więcej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gothard dnia Pią 18:07, 11 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kot
Adept walki


Dołączył: 11 Cze 2009
Posty: 270
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce/Myrtana/Dwa Światy
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:55, 11 Wrz 2009    Temat postu:

Jak masz nadzieję, że się podobało, to dlaczego najpierw piszesz, że do kasacji pójdzie?
A, swoją drogą, podobało się. Co z ciągiem dalszym? Kiedy możemy się go spodziewać?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kot dnia Pią 14:55, 11 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pisek2
Uczeń miecza


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5
Skąd: Lublin
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:24, 11 Wrz 2009    Temat postu:

Dobre opowiadanie. Ale dziwi mnie to, że Ryd równa się z Żyd..^^

Nie "równa się", a rymuje... Poza tym, nie jesteśmy tu rasistami. Jeszcze ktoś głupio skojarzy, i będzie warn.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gothard
Generał armii
Generał armii


Dołączył: 11 Lip 2008
Posty: 3630
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 34 razy
Ostrzeżeń: 5/5
Skąd: wiem, że to czytasz?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:37, 11 Wrz 2009    Temat postu:

(Czemu? Bo wieeeeele opowiadań na forum pisałem i tylko jedno skończyłem Smile )

Rozdział II
-Nie wiem...-Mówił z lekka przestraszony Lothar-Nieee było ppppoo tym żadneeego ślaaadu...
-Masz to znaleźć jasne! I dowiedz się co się stało z Jahedem i Rydhardem!
-Tak, tak...już idę mistrzu...
Lothar był człekiem wysokim i dosyć dobrze zbudowanym lecz wydawać by się mogło, że w duszy jest strachliwy. Przynajmniej po tej sytuacji. Mistrz tylko odprawił go machnięciem ręki przy czym owy podwładny pognał z powrotem na górę. Przemknął przez korytarz i główną sale poczym wyszedł na boczną część ogrodu gdzie trenowali rekruci oraz walczyli dla utrzymania formy bardziej doświadczeni członkowie. Spojrzał na niebo. Ciemne chmury całkowicie dominowały. Po mimo tego, że już parę razy spadł deszcz zanosiło się na to, że jeszcze wiele razy tak będzie. W ogóle ostatnio dosyć dziwne zjawiska pogodowe występowały w krainie Traid jak na przykład powódź w wąwozie Cullana który przecież znajdował się na pustyni. Prawie każdy myślał, że to sprawa jakiś magów czy artefaktów który ktoś manipuluje. W każdym razie owa organizacja zwąca się "Armagedon" miała własne problemy. Tajemnicze ataki na zwiady w Białej Puszczy i nie tylko. Ci którzy szczęśliwie zostali niezauważeni mówili coś o wielkich, czerwonych oczach które były jak spotkanie ze śmiercią. Lothar głowę spuścił i na arenę się skierował gdzie Jake jak zwykle obstawiał zakłady na walkach zwierząt. Owy hazardzista właśnie zabierał nagrodę za wygraną walkę gdy nagle za swoich pleców swoje imię usłyszał. Odwrócił się i wyszczerzył ukazując brak jednego zęba
-Lothar!-Zaczął rozradowany. Widać nie wiedział zupełnie co się działo. A przynajmniej takie wrażenie sprawiał-Co tam u ciebie brachu?
-A nic Jake...jak zwykle wygrałeś, hm?
-A no jak zwykle tak! W jakiej sprawie przychodzisz?-Zaciekawiony brew uniósł a jego twarz przybrała bardziej..."poważny" wygląd chociaż przy nim trudno żeby coś poważnie wyglądało
-Szef coś zlecił...znowu coś zarąbało naszych w Białej Puszczy i kazali mi drużynę zebrać do odnalezienia tego..."czegoś" i sprawdzenia czy Jahed i Rydhard żyją. Zabierasz się?
-Oczywiście, że tak! Dawno niemiałem okazji żeby do tyłka komuś nakopać!
Powiedział to dosyć...rozradowany i poszedł z Lotharem po resztę ich ekipy. Zebrała się grupa psychopatów, wariatów i zboczeńców. Jake, hazardzista i awanturnik który szukał okazji do zaczepki. Trax który był wiecznie upitym psychopatą. Andy, zboczeniec i napaleniec. Lakes, również awanturnik i nałogowy palacz oraz Lothar który wydawał się być najbardziej normalny z tej grupy.
Gdy słońce chyliło się ku zachodowi wyruszyli na koniach jadąc w kierunku Białej Puszczy.

[tym czasem u Rydharda i Jaheda]
Owa dwójka właśnie siedziała w swoim pokoju i grała w karty które oczywiście zabrali z czyjegoś pokoju. Jah rzucił karty na stół i westchnął patrząc się w bliżej nieokreślone miejsce na stole. Ryd z wyraźnym zadowoleniem brał karty i do kupki je składał
-Gramy jeszcze raz?
-Zostaw mnie kanciarzu...już piąty raz z rzędu wygrałeś...-Powiedział zrezygnowany Jahed i ręką machnął na znak, że już nie chce grać. Po chwili uwalił się na łóżko
-No jak chcesz...-Ryd wzruszył ramionami
-Jak myślisz...czy znajdą nas?
-Napewno...w końcu na piechotę tam nie dojdziemy. Już lepiej tu siedzieć i czekać...
Jahed westchnął i wzrok w ścianę wlepił zagłębiając się w swoich myślach. Rydhard tymczasem karty schował pod szafę żeby w razie czego nikt ich nie mógł ot tak sobie zobaczyć i również na łóżko się uwalił. Od czasu kiedy tu przybyli tylko siedzą i czekają aż ktoś ich znajdzie. Chociaż oboje chcieli by działać wiedzieli, że niemogą...
[tym czasem u ekipy Lothara]
-Trax! Zdejmij ich!-Darł się Jack gnając na koniu przed siebie najszybciej jak mógł czasem oglądając się za towarzyszami
Co ich goniło...właściwie to nic ale przez klasyczny błąd (który jest u nich już standardem) wjechali na terytorium goblinów jednocześnie przedłużając sobie drogę. Trax z Lakes`em którzy jako jedyni mieli bronie dystansowe starali się zdejmować przeciwników. Jednak przy ich stanie było to trudne. Trax z lekka śpiący często nie trafiał a Lakes...miał zioło w ustach i szył ze strzał oczywiście również niecelnie. Ale reszta już była do tego przyzwyczajona. Często razem misje wykonywali przy czym prawie zawsze coś musiało być skopane. To plan przejścia niezauważonym czy to właśnie nawigacja. Sytuacja wydawać by się mogło jest tragiczna ale jednak gobliny nie paliły się tak bardzo do walki a i strzały Traxa oraz Lakes`a nie były aż tak niecelne jak by się wydawać mogło. W końcu wyjechali jakimś cudem z lasu zostawiając delikatnie mówiąc...bałagan. Zwolnili i zaczęli szukać jakiegoś miejsca na odpoczynek. Akurat idealnie niedaleko zobaczyli rzekę Nax. Nie była zbyt duża a zwłaszcza ten odcinek gdzie się zatrzymali ale długa i przetaczająca się przez dwa dosyć pokaźnych rozmiarów miasta. Zmęczonym koniom dali odpocząć a sami uwalili się na małej plaży i każdy zajął się swoimi sprawami...

C.D.N


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PawliK
Uczeń miecza


Dołączył: 26 Sie 2009
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:46, 11 Wrz 2009    Temat postu:

Nomadin napisał:
C.D.N

No mam nadzieję, bo opowiadanie spoko. Tylko te błędy trochę nie pasują...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gothard
Generał armii
Generał armii


Dołączył: 11 Lip 2008
Posty: 3630
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 34 razy
Ostrzeżeń: 5/5
Skąd: wiem, że to czytasz?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:14, 12 Wrz 2009    Temat postu:

Rozdział II
Zbliżał się wieczór. Ekipa dowodzona przez Lothara w końcu zaczęła się zbierać. Zostawili po sobie kolejny bałagan. Głównie butelki porozrzucane na plaży. Wsiedli na konie i...gdzie jechać? W końcu nie tą drogą zamierzali jechać jeśli w ogóle to była jakaś droga. Rzeka po mimo, że nie była zbyt głęboka nie nadawała się do przeprawy nawet na tym odcinku.
Lothar podrapał się po głowie i dłoń w kierunku Andy`ego wyciągnął
-Andy...dawaj te cholerną mapę. Znowu sie zgubiliśmy...
-Już się robi-Andy odpowiedział i w torbie poszperał. Po chwili podał Lothowi mapę zwiniętą w rulon-Prosz...
-Ta...-Mówił sam do siebie oglądając mapę i co jakiś czas rozglądając się dookoła. Oddał mapę-Jedziemy do Rozbrykanego Kuca...może tam się czegoś dowiemy...
I ruszył w stronę owej karczmy a reszta za nim. I tak już ryzykowali. Przejeżdżali przez dzikie ostępy Lasu Ulian gdzie roiło się od tajemniczych ruin i dziwnych potworów które nieliczni wiedzieli. Krążyły liczne mity a najsławniejszy był o zakonie Mrocznych Mnichów. Podobno ich zjawy krążą po lesie szukając ofiar dla demona który był ich bogiem. W każdym razie jechali wzdłuż rzeki gdzie była najbezpieczniejsza droga. W głębi lasu było słychać tajemnicze odgłosy po których całej ekipie przechodziły ciarki na plecach. Warczenia po których konie nie chciały się słuchać jeźdźców ale jakoś udawało się je uspokoić. Szczęście, że na krótko spać poszli bo na pewno teraz by nie nocowali. Nie w takim miejscu.
Po jakimś czasie owił ich całkowity mrok. Jedynie dźwięk nurtu rzeki uderzających o skały i dziwne odgłosy z lasu. Andy z Jake`em zapalili pochodnie ale po dłuższym czasie kłótni. Z jednej strony mogli jechać niezauważeni ale jeśli coś by ich zauważyło to nie mieli by szans a z drugiej mogą widzieć kto...lub co ich zaatakuje. Cały czas czujni jechali i nasłuchiwali. Coś zaczęło się ruszać w krzakach. Trax z Lakes`em wyjęli swoją broń i załadowali czekając na jakiś ruch. Ich formacja się ścieśniła co by łatwiej im się bronić było. Po chwili z owego buszu dało się słyszeć złowrogie warczenie. Dosyć głośnie. Nie zwalniali a jechali dalej myśląc, że tajemnicze stworzenie po prostu broni swojego terytorium. Na szczęście się nie mylili. Warczenie ustało i mogli jechać lecz owy odgłos cały czas z głębi lasu dochodził co niepokoiło całą piątke. Jadąc dalej spotkało ich coś czego chcieli uniknąć. Las...musieli przez niego się przeprawić. Lothar przeklął siarczyście poczym spojrzał na resztę

-Andy...sprawdź no na mapie czy nie czasem innej drogi...-Powiedział do niego Loth
And dał Jake`owi drugą pochodnie i wyjął mapę poczym czytać ją zaczął. Palcem po niej przejeżdżał stając się znaleźć drogę. Po chwili schował mapę i odebrał pochodnie-
Nie ma...jedyna droga jest przez terytorium goblinów ale wtedy jeszcze byśmy drogi nadłożyli...
-Jak ja uwielbiam takie sytuacje...-Rzekł sarkazmem Lothar-Dobra...uznacie mnie za samobójcę...
-Ale ty nim jesteś...-przerwał mu Lakes
-Mniejsza o to...w każdym razie przejeżdżamy...
-To nie tylko samobójca ale i wariat...a właściwie....co mi tam. Raz się żyje...
Lakes dokończył i gdy do lasu weszli od razu galopem jechać zaczęli. Niedaleko nich słychać było warczenia, szczekania i ten dziwny...tajemniczy odgłos. Ciemność otaczała ich cały czas a las wydawał się nie mieć końca. Po chwili ich wszystkich przeszła fala chłodu który wróżył tylko jedno. W pobliżu jest zjawa...jeśli nie kilka. Tego się najbardziej obawiali. Jednak mit to prawda. Coś przemknęło pomiędzy drzewami. Mieniło się białym światłem. Trax posłał bełt w zjawę. Jedynie przeleciał i w krzaki wleciał. Lakes zobaczył kolejną i swoje strzały posłał. Również bez większych efektów. Jednak nim się spostrzegli wyjechali z lasu i zjawy tylko patrzyły jak się oddalają. Lotharowi serce waliło jak opętane tak, że je słyszał. Twarz jego była blada. Tak samo było z resztą jego towarzyszy. Po jakimś czasie zwolnili i stanęli. Zsiedli z koni i Lothar stanął przodem do całej ekipy
-Andy?!
-Jest!
-Jake!?
-Jest!
-Lakes?!
-Jest!
-Trax?!
-Jest!
-Dobra...nic wam się nie stało?
-Nie!
Chórem wszyscy rzucili. Lothar westchnął poczym znowu wsiadł na konia a reszta to samo zrobiła i pojechali dalej
[znowu i Ryda i Jaha]
-Nuuuuuuuuudzi mi się!-Wyjęczał Jahed
-Zamknij się do cholery! Nie widzisz, że myślę?
-Uważaj bo Cię głowa rozboli...-Zaśmiał się
-Uważaj bo zaraz cierpliwość stracę...-Mruknął Rydhard
Po chwili ktoś drzwi otworzył. Był to najwyraźniej strażnik. Oczy zmrużył i spojrzał na kłócącą się dwójkę mężczyzn-Łaska siedzieć cicho? Niektórzy chcą tu spać!-Przeklnął jeszcze i trzasnął drzwiami
-Widzisz co do cholery narobiłeś?-Szeptem już powiedział Jahed
-Ja? To ty idioto...-Odszeptał Ryd
[u ekipy Lothara]
Grupa poszukiwawcza robiła obóz daleko od lasu. Trax jeszcze trząsł się na myśl o zjawach a Jake próbował go uspokoić. Czasem jeszcze Andy się włączał. Loth za to z Lakes`em gapili się w ognisko jedząc mięso niedawno upolowanego dzika. Każdemu w głowach siedziały zjawy. Nikt jeszcze nie przeżył tak bliskiego spotkania z nimi. Nie wiedzieli skąd takie szczęście mieli ale cieszyli się, że żyją. Wokół panowała zupełna cisza. Po za nimi i końmi nikogo tutaj nie było. Przynajmniej nic groźnego. Jednak wystawili wartę a Traxowi dzisiaj odpuścili i dali spać spokojnie. Pierwszy zaczął czuwać Lakes, potem Jake, Lothar i na końcu Andy...

C.D.N


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gothard dnia Nie 08:43, 13 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GOTHIC WEB SITE Strona Główna -> Twórczość własna użytkowników Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin